Wyobraźcie sobie, że w zeszłym tygodniu zgubiłam telefon... Byłam załamana... Nie dość, że to był prezent od męża, no i w ogóle...zła byłam, bo nigdy nic takiego nie zgubiła... Cały dzień smutek i nostalgia. Ale!! Na drugi dzień wieczorem zadzwonił jakiś pan do mojej mamy (bo mamę mam na samym początku, zaraz po Artku, ale pan nie wykminił, że Artek to mąż;), muszę chyba napisać po prostu "mąż", na wszelki wypadek, gdybym znowu miała go zgubic, telefon oczywiście, nie męża). Żona tego pana znalazła telefon i oddali mi go! Jestem w szoku, przede wszytskim dlatego, że telefon był totalnie rozładowany, zablokowany, i że im się chciało kombinować... Tym bardziej im jestem wdzięczna;)
Uszyłam w ten sam dzień etui na telefonik, żeby był troszkę cięższy, może go nastepnym razem zobacze, jak wypadnie;)
A tu moje misie przed zszywaniem;)
Coś takiego potrafi podbudować wiarę w ludzi, miałaś szczęście!
OdpowiedzUsuńWidzę, że rozrasta się misiowa rodzinka!
O jak miło! :) A męża gubić po prostu nie wypada... Pozdrawiam misiową rodzinę też!
OdpowiedzUsuńCzyli jeszcze nie jest tak źle na tym świecie ;-)Czekam na focie zszytych misiów :-)
OdpowiedzUsuńMiałaś wielkie szczęście ;) a swoją drogą też zrobiłam ostatnio etui na telefon,tylko nie zabardzo mi sie podoba i nie obfociłam ;)
OdpowiedzUsuńOby więcej było takich uczciwych ludzi...pozdrawiam.
Tym razem ja zapraszam po wyróżnienie ;-)
OdpowiedzUsuńO, i tu widać, ILE to ROBOTY jest z tym wszystkim :-)
OdpowiedzUsuńFajne rzeczy robisz! Podobają mi się bardzo :-))
pozdrowienia
aga