To jest wyprawa na Wolin. Szliśmy tak kilka razy z Kołobrzegu na Wolin i z raz z Ustki na Wolin. Dwa tygodnie bez telewizji, dżinsów, radio itp. No i bez stanika, hehehe:D
A mój mąż powiedział tak: "jak patrze na te zdjęcia to wiem, że wczesniej tez bym się zakochał, jakbym Ciebie znał"... Czyż nie jest cudowny?
A majciory?
OdpowiedzUsuńFascynujące, moi synowie też byli w podobnym Bractwie. W tym roku w miejscowości Ryn na Mazurach, miałam okazję podziwiać walki i turnieje rycerskie, oczywiście były też stragany ze stosownym ekwipunkiem. Tyle, ze dla turystów. Podziwiam konsekwencję ludzi pasjonującym się czym takim.
OdpowiedzUsuńFakt, to jest fascynujące:) Ja należałam do drużyny wojów, wczesnosłowiańskiej. Kilka wieków wcześniej niż bractwa rycerskie. Ech...to były przygody:D Cieżko było potem wrócić do rzeczywistości;)
OdpowiedzUsuńA majciory? To juz tajemnica:P
Super sprawa, ale podziwiam za odwagę. Przygoda musiała być fajna i masz co wspominać
OdpowiedzUsuńOj, nie jedna:) To było takie życie - najpierw cały rok się przygotowywaliśmy, chodziliśmy na treningi do lasu strzelać z łuku, walczyć mieczem. Wieczorami, a szczególnie zimą szyło się stroje, haftowało, lepiło gary. No, super, super...I tak jeszcze będzie;)
OdpowiedzUsuńmam znajomego z podobnego bractwa z Bolesławca:)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńA to co ugotowałyście było zjadliwe?
OdpowiedzUsuńFajna przygoda;-)))
hehe, pewnie, że zjadliwe:D a z jakim apetytem się wtedy jadło...mmm
OdpowiedzUsuńFajne klimaty :) i sposób na życie.
OdpowiedzUsuńFantastyczna przygoda, super, że tak jeszcze będzie :))
OdpowiedzUsuńMoja siostra i szwagier szyja lniane ciuchy, jedzą z glinianych garów i zdobywali w sierpniu Grunwald. Fajne hobby!
OdpowiedzUsuńfantastyczne! świetnie wyglądałaś w takim klimacie! ma to swój niepowtarzalny urok- odtwarzanie przeszłości z taką precyzją :)
OdpowiedzUsuńZdjęcia jak z jakiegoś planu filmowego :)
OdpowiedzUsuńświetna przygoda :)
napewno niezla przygoda,ale chyba byloby mi tak trudno zyc bez bierzacej wody albo tylko z zimna gdzies w beczce ;)
OdpowiedzUsuń:)Super Siarka,że się nakręcasz...Ja już szyję ciuchy, robię skarpety i krajki...i też tam wrócę:)
OdpowiedzUsuńWspaniała sprawa - zazdroszczę! I życzę powrotu :)
OdpowiedzUsuńKomentarz męża - bezcenny!!!!
Pozdrawiam Was serdecznie!
Zawsze patrzę z zaciekawieniem na zdjęcia grup rekonstrukcyjnych, widać zawsze w oczach ludzi ten błysk pasji! Zazdroszczę i trzymam kciuki za powrót!
OdpowiedzUsuńAleż cudowny klimat ! Zapachniało dawnymi dziejami :) A mąż ... tylko pozazdrościć . Szczęściara :)
OdpowiedzUsuńEWUŚ, ZAZDROSZCZĘ OKROPNIE!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńI wcale mnie nie zdziwiły te zdjęcia, doskonale do tego pasujesz :-) Nawet widzę Was z Jagódką oczyma wyobraźni, pomykałaby w wianku i lnianej sukienecznce ;-)
I tak będzie, Bestyjeczko:)
OdpowiedzUsuńAle pięknie:)))))) Zazdroszczę, oj bo wiem czego - ja po wczesnym średniowieczu jestem, po archeologii:))))
OdpowiedzUsuńBuziaki!
Alienora